Dawno mnie tutaj nie było. Podjęcie decyzji by zmierzyć się z rzeczami, które rozpieprzyły mi życie w ciągu ostatnich miesięcy było bardzo trudne.
Zaczęło się od koszmarnej ciąży, następnie czekał mnie koszmarny poród, który obie cudem przeżyłyśmy. W pakiecie dostałam także niestabilną sytuację w pracy, mnóstwo chorób, kilka tygodni w pojedynkę z trójką dzieci, szukaniem pracowników, zepsutym samochodem, zalanym mieszkaniem i ogromnym bólem, który towarzyszył mi od dnia porodu.
Żyłam z zegarkiem w ręku, pilnując każdej sekundy by zdążyć z nimi wszystkimi zjeść, wyjść, zrobić zakupy i spróbować nie zwariować- mamo bije, mamo Ida płacze, mamo jeść, mamo nie chcę jeść, mamo chodźmy na rower, mamo zostaję sam w domu, mamo jedźmy, mamooo…. mamooo…
no kurwa mać.
Kocham moje dzieci, wiem , że niektóre matki wychowują w pojedynkę kilkoro dzieci i są same non stop, ale… nigdy nie zdecydowałabym się na posiadanie kolejnego dziecka gdybym miała być z nimi sama.
Nie oszukujmy się- człowiek się rozleniwia kiedy ma w domu samodzielne kilkulatki. Bardzo chciałam mieć kolejne dziecko, chcieliśmy.
Zanim mogło się to spełnić przeszłam przez kilkanaście badań, diety, kuracje dermatologiczne,morze łez i tysiące kilometrów.
Dostałam dar od losu. Płakałam … nie wiem czy bardziej ze szczęścia czy z ulgi, która na mnie spłynęła. Wiedziałam o tej ciąży już od trzeciego tygodnia, trzęsłam się by się utrzymała kolejne dziesięć. Potem zaczął się proces wyrównywania rachunków z karmą. Dostałam, ale miałam chyba za dużo. Zaczęły się sypać inne sprawy. Od tego czasu minęło już ponad półtora roku a ja nadal czuje się tak jakby moje życie stanowiło plac budowy. Metra warszawskiego. A może nawet Heatrow.
Doszłam do wniosku, że gonitwa za pracą, dziećmi i codziennością wpędza mnie na skraj depresji. Muszę wrócić do życia. Do pisania. Zdjęć. Spacerów i wycieczek. Zasiedziałam się, zależałam i popadłam w totalny marazm. Nie mogę sobie na to pozwolić. Brakuje mi radości, dni przelewają się przez palce. Ida ma już ponad 9 miesięcy a ja nie pamiętam jak była noworodkiem, choć obiecywałam sobie, że z ostatnim dzieckiem nie pozwolę sobie na utratę jakiejkolwiek chwili.
Czas zacząć na nowo.
Witam.