Blog

Enthusiastically impact plug-and-play value afters market models

Od kiedy jesteś…

IMG_0849

Kiedyś myślałam, że szczęściem jest nie mieć dzieci. Bo to przecież logiczne- nie masz dzieci – nie masz problemu. Nie trzeba wymiotować, turlać się 9 miesięcy ani rodzić. Biorąc pod uwagę to ostatnie nie musimy martwić się o defekty i szkody jakie może nieść ze sobą ryzyko wypchnięcia największego dziecka świata, które poharata nas od wewnątrz. Nie trzeba karmić, wstawać w nocy ani martwić się czy kupa powinna być zielona, żółta czy może marchewkowa?

Bo przecież mając dzieci tracisz wolność. Nie masz już ‘luzu’, Twój czas nie jest już Twoim czasem a nawet jeśli masz go choć chwilę to jesteś tak zszokowana tym faktem, że nim zdążysz wymyślić jak spożytkować to cenne pół godziny – ono już się kończy.

Kiedyś jednak na większość ludzi – choć nie wszystkich – spływa to uczucie. Nie umiesz go opisać, ale czujesz się już inaczej. To jedna z tych chwil, kiedy wiesz że czegoś bardzo chcesz, ale nie jesteś w stanie określić czego. Kiedy masz wszystko, ale jednak czegoś Ci brakuje. Uświadamiasz sobie, że masz coś co możesz ofiarować, ale ON już dostaje tego za wiele a ty i tak tym tryskasz. Odkrywasz, że za uczucie niepełności odpowiada instynkt. Nie, nie dziki instynkt (choć i on się przyda :D) ale instynkt macierzyński.  Pojawia się kilka opcji – albo ‘nie wychodzi’, czekacie tygodniami i miesiącami, albo ‘on nie chce’ a może i chce, ale boi się, że dziecko odbierze mu żonę? Albo… chwila!Powiedziałam „DZIECKO”?!

Tak! Tak! To zwykle jest głównym efektem ujawniającego się instynktu.

IMG_0823
20151012_104152Kiedy miała urodzić się Zofia, wydawało mi się, że ten czas nie biegnie a data porodu była odległa dla mnie jak zdobycie tytułu Miss Polonia. Kiedy czekałam na drugie dziecko czas także przestał upływać. Tym razem w inny sposób. Myślałam, że tak ma być. Może powinnam się cieszyć tym, że mam jedno zdrowe, piękne i mądre dziecko. Cieszyć się z tego, że dane mi było je donosić i urodzić w mało traumatyczny sposób. Byłam niewdzięczna, zachłanna – chciałam więcej. Chciałam by moje marzenie wreszcie się spełniło. Teraz gdy wracam myślami do ubiegłego roku i widzę pozytywny wynik grudniowego testu –  robi mi się przykro. Bo myślałam, że to już. Przyszło mi poczekać jeszcze dwa miesiące by znowu zobaczyć ten sam wynik. Patrzę na śpiącego w koszyku Iwa i pamiętam telefon z laboratorium, pamiętam to co mówiłam, to jak płakałam i to jak się mordowałam. Było warto. Warto czekać, nie spać, płakać i leżeć.  Nie wolno mi  było chodzić, jeździć samochodem, nosić, pokonywać nawet schodów prowadzących do mieszkania na pierwsze piętro. I wtedy pojawił się strach. Co jeśli moja durnowata niechęć doprowadzi do tego, że los się na mnie odegra? Niechęć do czego? Do niego. Nie chciałam urodzić syna. Tak na prawdę bałam się, że nie podołam. Bałam się, że mój defekt nie pozwoli mi na obiektywne wychowanie chłopca. Poznałam wtedy świetną dziewczynę. Jej sytuacja była odwrotna. Miała urodzić córkę. Mój strach spowodowany był relacjami z ojcem – jej strach relacjami z matką. Miała urodzić córkę.  Rozmawiałyśmy o tym dość obrazowo i wnikliwie. Obie żyłyśmy w przekonaniu, że to nie wyjdzie. Nie uda się. Nie pokochamy i nie sprostamy temu wyzwaniu. W obu przypadkach ważne okazało się zrozumienie. Pogodzenie i czas. Bo jak możemy z góry założyć, że nie damy rady skoro nie byłyśmy nigdy w takiej sytuacji?

Było – minęło. Nam pozostał ‘moralniak’ i nowa wiedza o samych sobie.

IMG_0618

IMG_0624

IMG_0625

IMG_0771Nie. To nie jest prawda, że dzieci nie dają szczęścia. Dają.  Tylko trzeba nauczyć się od nich jednej małej a zarazem ogromnie ważnej umiejętności – cieszenia się z małych rzeczy. Nie warto jest czekać z utęsknieniem na wymianę ubranek na większe, nie warto naciskać na wykonywanie nowych czynności, jasne- warto podsuwać dziecku nowe zabawki czy książeczki by stymulować jego rozwój, ale nie możemy ciągle wypatrywać nowości bo przestaniemy się cieszyć z tego co dziecko umie dzisiaj. Przestaniemy się cieszyć z uśmiechów, gaworzenia i innych tak prozaicznych czynności, które są niczym w porównaniu do chwytania, które jeszcze jest przed nami. Są niczym bo co to daje, skoro jeszcze nie siada a już powinno, nie mówi mama, nie ma ząbków, nie mówi… tak możemy rozpocząć uczyć siebie i dziecko, że ciągle wymagamy od niego więcej.  Zabieramy sobie i dziecku radość. Radość z każdej małej czynności, której nauczyło się wczoraj, dwa dni temu lub z odruchów, które są wrodzone. Nie ważne jest zabałaganione mieszkanie, nie ważne jest to, że obiad jest z wczoraj a zasłony wymagają prania. Dziecko jest dzieckiem tylko raz. Raz mamy noworodka, niemowlaka, przedszkolaka czy  pierwszoklasistę. Doceńmy to i olejmy inne sprawy. Poświęćmy sobie wzajemnie trochę czasu. Bawmy się, przytulajmy i bądźmy przy dziecku.

To ważny czas.

Czas, który dostajemy tylko raz. Wykorzystajmy go w pełni.

IMG_0698

IMG_0697

 

20151025_19544220151030_172312IMG_0650

 

 

4 Comments

  1. Pięknie Madzia to wszystko ujęłaś :* !
    Sama bym tego lepiej nie napisała 😉

  2. Jakbym czytała o sobie .. A może właśnie po to mamy te dzieci, żeby potrafić zbudować z nimi takie relacje jakich my same nie miałyśmy ❤️ Jestem przekonana, ze to ten los przekorny sprawił, że tak ma być Mamy sobie udowodnić ze można !

  3. […] do którego przekonywałam się pół roku a na które czekałam prawie dwa lata. Mały człowiek, który każdego dnia uśmiecha się do nas […]

Comments are closed.