Blog

Enthusiastically impact plug-and-play value afters market models

Na zaczepki madek – nie odpowiadam

Idę ulicą. Temperatura za oknem jest tak wysoka, że poza potem spływającym z każdej możliwej części mojego ciała wyzwala także chęć mordu – każdego kto stanie na mojej drodze prowadzącej do prysznica z lodowatą wodą. Termometry są tak nagrzane, że już dawno nie są w stanie pokazać prawidłowej temperatury.
Organizm zaczyna wariować a w myślach próbuję uspokoić się na siłę. Upał wyzwala we mnie dosłownie agresję.

Zerkam nieco nerwowo na moje dzieci, które uwiązane u moich obu rąk są zaskakująco spokojne. Znam je jednak na tyle by móc swierdzić, że kumulują w sobie emocje i siłę by zmieżdżyć mnie kolejną kłótnią o zbyt żółte słońce lub brak jednożorca w złotej klatce – ewentualnie odgryźć mi obie dłonie bo oni chcą trzymać mnie 'na odwrót’.

Moje myśli toczą wojnę. Dasz radę. Dasz radę. To tylko 5 minut dzieli nas od domu. Dojdziemy do niego cali i zdrowi. Nikt nikogo nie rozszarpie.
Czuję, że to ten czas. Bomba z opóźnionym zapłonem. Zaczyna się standardowo „mamo bo on się na mnie patrzy!”
Jak psychicznie chora proszę Iwka „nie patrz na Zosię”.

Dreptamy dalej, odliczam już sekundy by dojść do domu. Jeszcze kawałek…

Zatrzymuję się dosłownie na kilka chwil by zawiązać sznurówkę. Stoją nad moją głową.
Stoją i w ułamku sekundy zamieniają moje opanowanie w gar z wrzącą wodą.

Iwur ugryzł Zofię. Zofia w ramach odwetu kopnęła go w nogę. On gryzie ją w ucho, ona nie pozostaje mu dłużna i odpycha go by się bronić. Z durnego i nic nieznaczącego incydentu powstała kolejna wojna. Chwytam ich za ręce, na ramieniu niosę swój wór z najdziwniejszymi rzeczami, na drugim torbę z zakupami i przeklinam się za to, że nie zabrałam wózka ze sobą.

Idziemy a oni krzyczą. Tłumaczę, mówię że nie było o co się kłócić – zaczął Iwek, który drze się najgłośniej.
I najgle zza pleców słyszę…

„Oj jakie niegrzeczne dzieci”

„A może mama by je przytuliła? Może im zimno temu tak płaczą, dlaczego nie dała im Pani czegoś na głowę – przecież tak wieje!Czemu się Pani nimi nie zajmie?”

Nagle w mojej głowie pojawiła się scena z Lśnienia. Siekiera Torrance’a wbija się tym razem w moje plecy zamiast w drzwi. Przez myśl przebiega mi myśl „Oj Babciu, nie zaczynaj!” i kiedy już obmyślam ciętą ripostę dla Pani w podeszłym wieku, obracam się w zwolnionym tempie dając jej szansę na ucieczkę …
Zauważam, że to nie babcia.

To Ty.

Masz pewnie tyle lat co ja, prowadzisz ze sobą dziecko w wieku podobnym do Zośki. W czapce, polarze i dżinsach. Twój syn popija chemię w butelce z logo rodzimej firmy, która przecierami z których powstaje ten napój myje ubikacje. – Nie komentuje tego na głos bo to Twoja sprawa.

Daję Ci tym samym kolejną szansę i nie odpowiadam. Ciągnę dalej swój dobytek i zaciskam zęby bo trochę mi nie wypada
a trochę boję się tego co mogę Ci odpowiedzieć.

Z jednej dyby – będącej moją ręką – słyszę ciche :”Mamo, ile jest stopni?”
Syczę pod nosem :”35″ – wiem po co jej ta informacja, nawet przez chwilę zastanawiam się czy nie ścisnąć jej ręki mocniej i dać jej sygnał by nie robiła tego o czym myśli.
Mam to w nosie.

„Nie mamy czapki bo jest lato i 35 stopni, mama nas nie chce usmażyć jak kurczaka”

I nagle widzę jak dochodzi do Ciebie, że moje bezczelne dziecko załatwiło sprawę.

Po co Ci to?

Matka matce wilkiem – ryczały napisy na memach, które zalewały portale społęcznościowe kiedy urodziłam Zochę. Miałam to w poważaniu bo sama nie chciałąm być oceniana przez hieny czekające na moje potknięcie. Za każdym zachowaniem stoi coś lub ktoś i często zachowania matek lub madek nie są racjonalne. Jak ostatni cham nie reaguję na zaczepki, nie odpowiadam i puszczam bokiem durne hasła. Znam swoje dzieci i wiem, że ich spory są chwilowe, często zaczynane bez najmniejszego powodu. Zazwyczaj wrzeszczą jak Regan podczas egzorcyzmów, nawet jeśli proszę i tłumaczę, że na spokojnie lepiej rozwiążemy dany problem.

Idąc sobie spokojnie ulicą, robiąc zakupy w sklepie widzę rodziców zmagających się z takimi samymi demonami jak moje. Wrzeszczą, wymuszają, tesują rodziców i wtedy… mówię do moich dzieci, na głos – chcąc dodać otuchy rodzicom, którzy czują na sobie wzrok wszystkich ludzi świata – „Znamy to, Ty też tak się zachowujesz jak chłopiec/dziewczynka”.
Zocha sama komentuje „Mamo, ja też Ci tak czasem daje w tyłek” – czasem? RYLY? Dziecko – z tobą każdy dzień jest pełen adrenaliny!

Po co się mieszać? Po co mam dokopać matce, która często jest sama z dzieciakami od rana do nocy i musi ogarnąć pierdyliard spraw, które same się nie załatwią?

Najbardziej jednak podoba mi się zachowanie starszych ludzi, którzy mijają nas podczas spaceru, kiedy jedno z moich dzieci wpada w szał i staje na środku chodnika – takowa Babcia lub Dziadek staje obok nich i pyta :
„Nie chcesz iść z mamą? To chodź ze mną.”
I te słowa sprawiają, że bunt znika w mgnieniu oka. Nie każda babcia należy do sekty „A gdzie on ma czapeczkę?”

Wracając do Ciebie – Droga Matko – nie będę czekać na rewanż kiedy Cię spotkam ponownie. Nie będę czekać na Twoje potknięcie. Bo jeśli przydarzy Ci się sytuacja jak u mnie – będę wyrozumiała.
Nawet najgrzeczniejsze dzieci mają gorsze dni.