Blog

Enthusiastically impact plug-and-play value afters market models

Druga córka? Ojej jak szkoda…

Pierwsze dziecko jest jak pierwsze studia – niby wiesz czego się spodziewać, chciałabyś przejść przez to samodzielnie, ale i tak dostajesz pierdyliard dobrych rad. Jedz zdrowo, nie jedz Fast foodów, nie uprawiaj sportów, nie wystawiaj rąk do góry, nie oglądaj horrorów, nie, nie nie nie NIEEEE!

Druga córka? ojej… jak szkoda!

Kiedy minie pierwsza ciąża zaczynasz myśleć, że to już za Tobą. Czara dobrych rad się już przelała i nikt nie będzie już truł. Nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy – to dopiero początek…
Syn czy córka? Jak to nie wiecie? Musicie wiedzieć a nie chcecie powiedzieć!
Druga córka? Ooo… to kiedyś syn musi się trafić – do trzech razy sztuka.
Drugi syn? Ooo… to jeszcze córki wam brakuje.
Jedno? Będzie mu źle samemu. Nie możecie tego zrobić dziecku!

Tylko cholera, co komu do tego?

Płeć można sobie próbować zaplanować i może nasze oczekiwania się spełnią a może nie. Nieistotne jest to czy urodzimy syna czy córkę. Nieistotne jest to jak urodzimy, jak będziemy karmić. Istotne jest to, że zajdziemy w ciążę. Donosimy ją do bezpiecznego momentu. Istotne jest to, że powinnyśmy mieć totalnie w dupie te durne docinki. Nie zwracam uwagi na to co słyszę – chcieliście mieć córkę? A czy miałam na to wpływ? Planowaliśmy, że spróbujemy mieć syna, ale to było bardziej w żartach niż na serio. Chcieliśmy mieć dziecko. Bez względu na płeć. I uwierzcie mi, że za pierwszym razem widziałam lekkie zakłopotanie na twarzach wielu znajomych kiedy z takim patosem wręcz pytali :”To co, syn? Yyy nie? Aha, to przy drugim wam się uda.” Jakby fakt urodzenia dziewczynki był jakimś upośledzeniem systemu wartości, ujmą dla młodych rodziców.

Kiedy dowiedziałam się, że drugie dziecko będzie chłopcem to lekko mina mi zrzedła, ale tylko dlatego, że łatwiej byłoby mi obcować z płcią, którą znam. Nie przeszło mi przez myśl: ”o matko, ale fajnie będzie parka!” I w ogóle, kto to kużwa wymyślił?

PARKA?

Parka to dłuższa kurtka. Nie wiem co w tym jest fajnego, nobilitującego. Dziecko to dziecko. Ważne, że nasze, zdrowe i urodzone.
Dwa razy pozwoliłam na zasianie niepokoju przez otoczenie. Bo dziewczyna, bo chłopiec, parka, a szkoda, że nie bliźniaki… tym razem mam to w głębokim poważaniu bo wiem, że zanim udało mi się dotrzeć do miejsca, w którym jestem musiało wydarzyć się wiele nieprzyjemnych rzeczy. Zanim mogliśmy doczekać się kolejnej ciąży musiałam odchorować swoje i odczekać kilka miesięcy, które dla większości są mgnieniem oka a dla mnie były najdłuższymi miesiącami w moim życiu.

Doceniam to co mam.

Nie chodzi o pieniądze, prace czy wykształcenie. Chodzi o rodzinę. Mam męża, który czasem doprowadza mnie do szału i dzieci, które choć raz dziennie fundują mi skręt żołądka. Jednak nie oddałabym tego za nic w świecie bo wiem, że osiągnięcie tego niematerialnego szczęścia jest dużo trudniejsze niż zarobienie pierwszego miliona.

I nie, nie jest mi przykro ani źle, że będziemy mieć drugą córkę.

Było mi to zupełnie obojętne, nie było to dla mnie ważne. Ważne, że za około 10 tygodni zdarzy się kolejny cud. Taki wymodlony i wyczekany. Wiecie, podczas wakacji znaleźliśmy fontannę. Legenda głosiła, że myjąc ręce pod każdym z jej kranów możemy liczyć na cud.
Nie wierzę w takie legendy, ale uśmiecham się sama do siebie kiedy myślę o tym i widzę Idę, która porusza moim brzuchem kopiąc we wszystkie strony. Płeć nie ma znaczenia, kiedy spełnia się marzenia.